O zagrożeniach dla dzieci
Wychowanie i opieka nad dziećmi to bardzo trudny proces. Złożony i skomplikowany. Trwa bez przerwy, w ciągu, praktycznie nie ma bariery wiekowej-końcowej. Dzieci dorosłe bowiem dla swoich rodziców zawsze pozostaną dziećmi. Trosk opiekunów więc nigdy nie ma końca. Wynika to z poczucia odpowiedzialności, chęci pomocy oraz nieskończonej miłości, w którą ludzie, jako istoty najwyższego rzędu, zostały genetycznie wyposażone.Każda rodzina, bez względu na swój status społeczny, majątkowy oraz możliwości wychowawcze uznaje opiekę i wychowanie dziecka za trud. Często więc słyszy się o różnych kłopotach z tym związanych, nierzadko bolesnych czy nawet tragicznych. Mówimy tu o braku środków do godnego życia, niedożywieniu, problemach zdrowotnych czy nawet śmierci dziecka. Ale także o niewydolności wychowawczych rodziców, pozostawieniu dzieci bez nadzoru, kłopotach w szkole.
Dlaczego dochodzi do braku kontroli i opieki ze strony dorosłych? Każda sytuacja, problem czy kłopot ma swoje uzasadnienie i nie bierze się znikąd. Oto główne przyczyny degradacji społecznej rodzin, a w konsekwencji nieprzystosowanie ich dzieci:
1/ bezrobocie i ubóstwo;
2/ bezradność w sprawach opiekuńczo-wychowawczych i prowadzenia gospodarstwa domowego;
3/ nałogi.
Brak pracy niesie za sobą wiele negatywnych odczuć i reakcji osób dorosłych. Zwolniony czy zdegradowany czuje się odrzucony, zlekceważony, pominięty. Swoje frustracje przenosi na rodzinę. Często obserwuje się zachowania obojętne wobec członków rodziny, nie tylko dzieci, których wymagania i oczekiwania przecież nie słabną. Dochodzi do spięć, awantur, a nawet przemocy.
W efekcie postępującej degradacji będącej skutkiem bezrobocia i ubóstwa, rodzina staje się podstawowym ośrodkiem zagrożenia, w niej odbijają się wszelkie przejawy patologii społecznej, wadliwe postawy wychowawcze, nieprawidłowe wzorce zachowań, niekonsekwencja w wychowaniu, bezradność. Rodzice tracą kontrolę nawet nad prowadzeniem gospodarstwa domowego, które staje się zaniedbane, dziecko nie czuje się w nim bezpiecznie.
Rodzina tracąca płynność finansową, a jeszcze gorzej, gdy się zadłuża, wpada w błędne koło, często bez wyjścia. Ta bezradność, popadanie w obojętność i brak dalszych perspektyw często powoduje załamanie się psychiczne. Niestety, ucieczką od trosk i problemów jest sięgnięcie do alkoholu lub u młodszych rodziców do narkotyków. Dziecko pozostaje na łasce innych, często wychowuje je ulica. Nabywa złych wzorców, niekontrolowane popada w konflikty ze szkołą, prawem. Rodzic alkoholik lub rodzic narkoman/ lub jedno i drugie razem/ nie panuje nad żadną sytuacją, nie ma kontroli nad sobą, a co dopiero nad dziećmi, traci autorytet. Nie zaspakaja żadnych potrzeb dziecka, wydaje mu się, że kocha. A tak naprawdę to kocha tylko dziecko, bojąc się o mamę i tatę, o ich stratę, o to, że znowu przyjedzie pogotowie czy policja. Brak zapewnienia nawet tych podstawowych potrzeb, niesprawowanie opieki, nie- zapewnianie bezpieczeństwa, doprowadza do tragicznych wypadków. Dziecko może się poparzyć, wypaść z okna, zranić rozbitym szkłem. Ale też jest niewłaściwie odżywiane, usypiane przy pomocy narkotyków czy alkoholu, pozostawione same sobie.
Dziecko w żadnym wieku nie odpowiada za siebie, ani mając lat 3-4, ani 18. Musi pozostawać pod opieką rodziców-opiekunów. Jeśli coś się dziecku stanie, to nie jest, tak naprawdę, jego wina. To rodzice nie troszcząc się o nie, nie przewidując sytuacji niebezpiecznych, są odpowiedzialni. Często obojętność i ograniczona wyobraźnia są dominujące w wychowaniu i opiece nad dziećmi w rodzinach patologicznych lub takich, których dotknęło wykluczenie społeczne.
Jednak jeśli tej opieki nie ma, dziecko zaczyna sobie radzić, nie ma wyjścia. Nie ma pieniędzy, to je ukradnie, nie odrobi lekcji, to pójdzie na wagary, chce zdobyć autorytet u rówieśników to pobije, bo tak robi pijany ojciec w domu, dając znać, kto tu rządzi. Do najczęstszych przejawów nieprzystosowania wśród młodzieży szkolnej należą: wagary, bójki i agresja, trudności w nauce, palenie tytoniu i narkomania / a ostatnio opalacze/, spożywanie alkoholu, wulgarne słownictwo.
Gdy dzieci tak postępują, to dają znać, że coś niedobrego dzieje się w ich rodzinach. Chcą zwrócić na siebie uwagę, krzyczą o pomoc. Ten krzyk odbierany jest bardzo różnie, raczej negatywnie przez wykształconych dorosłych pedagogów. Denerwują się / i trudno się im dziwić/, że nie umie, że nie odrobił, że się pobił, że bluźni, że kurator, że...Tylko, gdzie ma się nauczyć i odrobić, jak w domu / i czy to dom?/ jest jak jest albo szkoda gadać, albo jeszcze gorzej.
Brak kontroli i opieki ze strony dorosłych wynika z ich wykluczenia społecznego. Dzieje się to dlatego, że rodzina nie ma płynności finansowej lub jest na skraju ubóstwa. Ta sytuacja często doprowadza do alkoholizmu jednego lub dwojga rodziców bądź narkomanii. Rodzice, których wykształcenie bywa często podstawowe, tracą kontrolę nad dziećmi w rodzinach wielodzietnych. Tam, raczej starsze dzieci wychowują i opiekują się młodszymi. Zdarza się nierzadko nakłanianie własnych dzieci do popełniania przestępstw: kradzieży, napadów, włamań. Dzieci takie błyskawicznie „dorastają", szybko przechodzą inicjację seksualną, a łatwy dostęp do używek doprowadza do demoralizujących postaw i nałogów. Nie tak dawno przeprowadzono badania w jednym z miast Polski w przedziale do 70 tyś. mieszkańców. „Wynajęte" dzieci / 13-15 lat/ odwiedzały punkty sprzedaży papierosów, głównie kioski oraz alkoholu, głównie sklepy wyspecjalizowane, całodobowe. Cóż się okazało? Na 30 punktów zbadanych, w 18 sprzedano bez problemu, w 3 wahano się, ale też sprzedano, w 2 osoba sprzedająca zażądała dowodu i nie sprzedała, w pozostałych nie sprzedano. Statystyki są więc przerażające.
I na koniec problem cichy, który skrada się, ukrywa i niezauważalnie atakuje jak rak. Zmora współcześnie żyjących, wykształconych ponad wszelką wątpliwość, znawców i profesjonalistów w swoim fachu rodziców nowoczesnych. Brak czasu. Dla wszystkich. Późne powroty do domu, totalne wyczerpanie umysłu, niechęć do jakiegokolwiek działania w domu, w rodzinie. Wplątani w wyścig, poganiani terminami i zobowiązaniami zapominają o najważniejszych sprawach. Mijają miesiące, lata. Dzieci dorastają bez nich, radzą sobie, też chcą być wykształcone, mieć dobrą pracę i dużo pieniędzy. Będą miały. Tylko tyle. Takie zjawiska „wyemocjowania i ododczuwania" współczesna psychologia zauważa, ale jeszcze nie reaguje, bo musi zająć się innymi w/w problemami. A szkoda.
Bez pomocy fachowców rodziny wykluczone społecznie nie mają szans do społeczeństwa wrócić. Wszelkie więc działania wspomagające, ułatwiające, a przede wszystkim ukazujące inne wzorce do naśladowania są konieczne, by ratować je przed całkowitym upadkiem. Świetlice terapeutyczne przy szkołach, kluby osiedlowe, orliki itp. są ratunkiem dla wielu. Organizują, zapewniają opiekę, wypełniają czas. Ukazują lepszy świat. Inne „przytuliska" zapewniają często jedyny posiłek w ciągu dnia, ale też pokazują, że warto pomagać, rozdawać, nie żądając niczego w zamian.
Wszystkie te działania są bezcenne. Najważniejsze jest jednak zrozumienie samych dorosłych, jak szybko można zrobić, często nieodwracalną, krzywdę własnemu dziecku przez swoje nieodpowiedzialne zachowanie. Zrozumienie, co stanowi wartość w życiu, a co tylko chwilową narkotyczną ułudą.
Dorota Fibiger